WIERSZ ANNY RUDAWCOWEJ
Chusta Św. Weroniki
Miałam oczy ślepe i szłam po omacku
Z kosturem pielgrzyma rozstajnymi drogami,
Wyciągałam ręce, krzycząc : Synu Dawidowy,
Zmiłuj się nade mną! I - nagle - przejrzałam.
Zobaczyłam drzewa, chodzące jak ludzie,
Zobaczyłam ludzi, jak ruszające się drzewa,
Zamiast źrenic miałam dwa srebrne lusterka -
W jednym przejrzał się anioł,
A w drugim - szatan.
Światło zmieszało się z mrokiem.
A teraz na dnie moich oczu
Jak w głębokiej studni, zatopiony obraz
Patrzy twarzą zakrwawioną pod cierniowym wieńcem
I cierpieniem oskarża, miłością przebacza.
I już nie wiem, czy to są źrenice,
Czy srebrne lustra, czy dno studni... A może
Kiedyś dawno spotkałam Człowieka, leżącego w prochu,
Przygniecionego krzyżem i twarz Mu litosnym otarłam
Spojrzeniem i odtąd moje oczy
Stały się chustą świętej Weroniki.
Z kosturem pielgrzyma rozstajnymi drogami,
Wyciągałam ręce, krzycząc : Synu Dawidowy,
Zmiłuj się nade mną! I - nagle - przejrzałam.
Zobaczyłam drzewa, chodzące jak ludzie,
Zobaczyłam ludzi, jak ruszające się drzewa,
Zamiast źrenic miałam dwa srebrne lusterka -
W jednym przejrzał się anioł,
A w drugim - szatan.
Światło zmieszało się z mrokiem.
A teraz na dnie moich oczu
Jak w głębokiej studni, zatopiony obraz
Patrzy twarzą zakrwawioną pod cierniowym wieńcem
I cierpieniem oskarża, miłością przebacza.
I już nie wiem, czy to są źrenice,
Czy srebrne lustra, czy dno studni... A może
Kiedyś dawno spotkałam Człowieka, leżącego w prochu,
Przygniecionego krzyżem i twarz Mu litosnym otarłam
Spojrzeniem i odtąd moje oczy
Stały się chustą świętej Weroniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz